Ogłoszenie


Ninja Clan Wars - Naruto PBF

W czasach na długo przed wydarzeniami z M&A kontrolę nad światem sprawują klany ninja, wojowników o nadprzyrodzonych, unikalnych zdolnościach, które swoje siedziby mają rozsiane po wielu krajach, rządzonych przez swoich Daimyō.

Najstarsi pamiętają olbrzymie wojny, w których połączone siły rodzin siały spustoszenie, zabijając się nawzajem. Od tych wydarzeń minęło wiele lat, dziś liczba klanów drastycznie zmalała, niektóre są o krok od wyginięcia. W związku z tym panuję oficjalny, często nieprzestrzegany, rozejm, dzięki któremu świat ma odzyskać dawno utracony spokój. Wspólnymi siłami udało się odbudować prastarą Szkołę Ninja, w której każdy młody wojownik szkoli się, żeby móc w przyszłości godnie reprezentować klan.

Wszystkie posty
Wszystkie tematy
Wszyscy użytkownicy
Najnowszy użytkownik
Użytkownicy online
Goście online

Dzisiaj forum odwiedzili:


#41 2019-02-12 11:48:53

 Nihil

Administrator

8260416
Zarejestrowany: 2014-06-15
Posty: 180
Ranga: Administrator
Płeć: M
Multikonta: Maeve, Cotaard, Blackwood

Re: Prolog

   
    Skłamałbym mówiąc nieprawdę, że jestem czytelnikiem niewybrednym. Mimo to całokształt w sumie czytało mi się dobrze. Wpadł nawet środek stylistyczny w postaci porównania, czy epitetu, co ku mojemu ubolewaniu jest zjawiskiem nieczęstym. Błędów żadnych większych nie dostrzegam ani natury warsztatowej ani fabularnej, co zdecydowanie idzie na plus. Motyw z chłopami poprzebieranymi, też mi się podobał, bo widzę w nich, jakiś imigrantów na ziemie znacznie bezpieczniejsze, co jest rzeczą niedziwną w sytuacji zagrożenia. Jest to też historia, z tego gatunku, które lubię najbardziej, ot los zwykłego maga, niebędącego od urodzenia predestynowanego do czynów, jakiś wielkich.
    Bolą mnie jednak wątki pourywane. Składają się one prawda w jakąś całość logiczną, ale dla historii byłoby lepiej gdyby zostały rozwinięte. Taki Kazuo, który pojawia się i znika, jak sen jakiś złoty rzuciwszy dwa zdania. Chciałbym też cokolwiek bliżej przeczytać o panience, która uratowała Saklesa, jak tekst karze podejrzewać. Nie mniej nie znaczy, że nie da się nic z nich zrobić. Motyw przyjaciela o ile jeszcze żyje i maga, na którym ma być wywarta pomsta nadają się, jak najbardziej do rozwinięcia, co również zaliczam na plusik.
    Na koniec muszę dodać, że nie jest to sama sucha historia, ale mówi również, coś o charakterze postaci, toteż pozostawiam Ci 55 punktów do rozdzielenia między statyki. Miłej i długiej gry życzę.


http://i.imgur.com/diz8u3N.png - Odwiedzaj codziennie Ogłoszenia i Recepcję - bądź na bieżąco z wszystkimi zmianami na forum.
http://i.imgur.com/CoOg5C9.png - Zapraszam serdecznie na Ninja Clan Wars!
http://i.imgur.com/diz8u3N.png - Masz pytania? Zajrzyj do Poradników, prawdopodobnie tam znajdziesz odpowiedzi na większość niejasności.

Offline

 

#42 2019-02-12 16:11:00

Sakles

Gildia Grimoire Heart

67587403
Skąd: Pallet Town
Zarejestrowany: 2019-02-10
Posty: 17
Przynależność: Król Kier
Magia: Jakaś na pewno
Ranga: Członek gildii
Płeć: Mężczyzna
Rok urodzenia: Y14 [17 lat]
Multikonta: n/d

Re: Prolog

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Akcept by Vincent
______________

Ostatnio edytowany przez Vincent (2019-02-12 17:17:44)

Offline

 

#43 2019-03-16 18:04:57

Sans

Gildia Raven Tail

Zarejestrowany: 2019-02-28
Posty: 12
Przynależność: Raiven Tail
Magia: PsychoPower
Płeć: Mężczyzna
Rok urodzenia: 21 lat

Re: Prolog

Zacznijmy od tego że historia ta opowiada o człowieku który posiada wiele defektów psychologicznych. Te defekty są związane ze sobą nawzajem. Chłopak ten posiada schizofrenię i na przykład brak wyobraźni kiedy zamknie swoje oczy przez co jego schizofrenia powoduje że widzi też bodźce(jak bodzce w psycho zjawisku skojarzenia). Innym powiązaniem jest to że nie posiada on pamięci stracił pamięć o przeszłości nie posiada pamięci o wczorajszym dniu i nie ma on pamięci krótkotrwałej przez co jest silnym stanem teraźniejszym i potrafi gadać o tym co zobaczy w schizofrenii kiedy jest to sytuacyjne ponieważ przed chwilą zobaczył ten znak który nawiązuje do tego co się przed chwilą działo. Dodatkowo brak pamięci również powoduje zwiększenie widoczności bodźców w schizofrenii ponieważ nie pamięta zapachów. Czy to już nie jest moc parapsychologiczna. I tu zaczyna się ta historia o chłopaku który jest bardzo bystry ponieważ na bieżąco współgra z schizofrenią i tak może mówić o sytuacyjnych rzeczach. Jego defekty są indywidualnością i różne kombinacje w jego życiu jeszcze go czekają z tych defektów. Więc tak mamy to przykład mocy parapsychologicznej. Chłopak ten nieustannie szuka profitów w swoich defektach, przez co często może mówić znajomym o nowych powiązaniach których nie pamięta przez co jego umysł nie umie ich wykorzystać jednak dalej może spróbować kiedyś znaleźć kilka podobnych takich efektów i zapamiętać je by zdobyć moce parapsychologiczne. Chłopak ten spotkał się ze zjawiskiem przeżywania bardzo narkotyków, w pewnym sensie to również współgra z jego schizofrenią. Wyobraźnia chłopaka szaleje przez co jego schizofrenia jest podtrzymywana od przeżywania narkotyków przez co wszelka błyskotliwość jest tu zawsze. Mamy to przykład nad człowieka. Jaka moc jest jeszcze w parapsychologii. Chłopak posiada już jakąś moc jednak osoba z takim potencjałem defektów które faktycznie działają z nim, może gdyby tylko z kolekcjonować kilka takich defektów w wykuć w sobie moc parapsychologiczną tym bardziej że właśniei z powodu że tworzy również teorie o aurach mogże stworzyć techniki. Nie wnikając w to jakie moce parapsychologiczne posiada w tym momencie na forum musimy jednak zamknąć się w myśleniu że tyle jest ich na razie. Dla głodnych można jeszcze powiedzieć że moja postać podtrzymuje to w co wierzyła zanim dostała amnezję ponieważ i są niektóre elementy które pamięta i ta rzecz którą podtrzymuje to to że jest Bogiem a w ciszy jej amnezji faktycznie obija się o stwierdzenie że powinna posiadać moce parapsychologiczne


Chlopak widzi znaki, czy to skojarzenia (bodzce) czy ostrzezenia (przeczucie)
Percepcja chlopaka jest obdarzona dużym talentem, dlatego tez juz w wieku ledwie 8 lat przewyższał dorosłych.
Żeby nie skłamać, nie jest to spostrzegawczość a raczej rozszerona percepcja w rozumiany sensie psycho power.
W momencie kiedy mamy styczność z technikami istnieje taka zasada, że techniką w cale nie musi być używanie psycho power bo aby stworzyc technike musimy zglebic nurt, a w talencie mozemy wymyslic coś na bierząco, wcale nie uzywac technik.
Jesli nasz styl bycia daje nam tempo to jak najbardziej z talentem mozemy uzywac psycho power bez technik.
Na dodatek takich nie technik mozemy uzyc nawet dwie podobne bo dalej nie zglebiamy nurtu, o ile nie beda identyczne bo wtedy juz stworzymy technike.
Wiec moja postac orbituje wokol podobnych nie zglebiajac nurtu i przez natlok swojej mocy wymysla cos nowego z innego nurtu, wiec posluguje sie psycho power a nie technikami umysłu bo używa talentu.
Przyblizajac czym skutkowac moze taka percepcja powiem o tym ze chlopak ten potrafi mowic mechanizmem zapadkowym do innych osób, co jak już wynika z tekstu wyżej jest techniką.


W wieku 9 lat odbył treningi psychiczne, okazało się że chłopak ma duży talent i nie potrzebował tych treningów aż tak, ponieważ jakiego talent się odsłonił okazało się że może już przerwać treningi ponieważ jest lepszy od dorosłych. Nie miał jeszcze doświadczenia w walce nawet go nie interesowała, to jak stał się bojownikiem, a to już historia która mówi o tym jak chłopak zakochał się w teoriach o naturze ponieważ czuł że rozumie bardziej świat, który cały jest pod panowaniem praw natury i może tworzyć techniki z siebie. Ta historia mówi o tym, że chłopak zakochał się w tworzeniu technik i tak postanowił w końcu zostać ich posiadaczem. Nastąpił jednak jeden mały problem ponieważ w pewnym momencie stracił, nie tą wrażliwość do natury a samą umiejętność tworzenia teorii z których tworzył by technikę. Najśmieszniejsze jest to że doskonale wiedział jak tworzy się techniki jednak bez teorii nie mógł nic zrobić według jego stylu tworzenia.
Wiele kolejnych lat faktycznie nie myślał o tym żeby zostać bojownikiem kiedy nie mógł stworzyć żadnej techniki. Chłopaki jednak dzięki swojemu talentowi do percepcji wygrywał walki w samej rozmowie jednak nie mógł przejść do rękoczynów bo bal się mocy technik innych. Nie ujmowało mu to jednak ponieważ wszyscy wiedzieli że ma rację kiedy wygrywał psychicznie. To jak za chciał zostać w końcu bojownikiem to już to co go natchnęło, uznał że chce spotykać innych maga i widzieć ich techniki walki tylko po to żeby się na nich wzorować ponieważ myślał że może przekształcić technikę innej osoby i nie potrzebuję do tego teorii. Chłopak więc postanowił towarzyszyć innym maga a nie tylko skupiać się na tworzeniu technik.

Ostatnio edytowany przez Sans (2019-03-31 19:06:09)

Offline

 

#44 2019-07-14 00:11:18

Mahiro

Samotnik

Skąd: Bydgoszcz
Zarejestrowany: 2019-06-27
Posty: 60
Przynależność: Wolna
Magia: Kansō, oczywiście
Ranga: Wcale nie Złodziej
Płeć: Piękna
Rok urodzenia: Y16 (15 lat)
Multikonta: Suda, Hero

Re: Prolog

Jestem H i r o. Jak Hero, czyli bohater. Proszę nie nazywaj mnie Mahiro. To imię dostałam od rodziców, których już nie ma. Teraz jestem Hiro.
Marzenie? Ba, że być najpotężniejsza! Zmiotę wszystkie smoki z powierzchni, a potem zostanę królową! Buahaha!
Jasne, że nie jestem tylko darmozjadem! Zresztą. Patrz tam. Widzisz tego bałwana w kiecce? A widzisz jego sakiewkę? uśmiech Poczekaj tu chwilę.
Ruszyłam. Jak gdyby nigdy nic w kierunku wyjścia z cyrku, potrącając tego bałwana lewym barkiem i ukradkiem sięgając za jego sakiewkę. Pestka.
-Przepraszam Pana bardzo! Jak mi głupio. Powinnam bardziej uważać -zrobiłam swoje duże oczy i zaczęłam swój popis. Jeszcze tylko spuścić wzrok i... Chwycił mnie za szmatę, która służyła mi za sukienkę i warknął ze złości. uśmiech Połknął haczyk.
-Jak śmia.. - zaczał, lecz nie dałam mu skończyć.
-Aaa!!! - nie bez powodu miałam na sobie akurat tę tandetę. Jak tylko chwycił mnie za kołnierz, schowałam ukradkiem sakiewkę za pas i pozwoliłam, by sukienka osunęła się nieco pod wpływem grawitacji.
Gdy tylko mężczyzna zrozumiał swój błąd i poluźnił uścisk, wyrwałam się kopiąc delikwenta w piszczel.
-Zboczeniec! - wrzasnęłam, wybiegając z namiotu.
Tak właśnie zarabiam, imbecylu, więc nie nazywaj mnie darmozjadem!
Co potem? Potem, uciekam jak najdalej ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy, chichrając sama do siebie. Że niby to głupie? A co Ty możesz wiedzieć o samotności kobiety! Trochę dziwactw jest niezbędnych.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-H i r o, Hiro, Jhin. Nie nazywaj mnie Mahiro, przecież Ci mówiłam, że tego nie lubię.
-Ale... ale tak się przecież nazywasz. Nie może... nie możesz tak po pro... prostu tego zmienić.
-Mogę! Mogę i już, więc nie mów tak na mnie!
Mówisz o tym chłopaku obok? To Jhin; może nie wygląda, ale świetnie kradnie. Widziałam kiedyś jak nauczył bezpańskiego psa, by ten odwrócił uwagę sklepikarza, a sam zabrał się za to, co mu się należało. Tym mi zaimponował, ale nie wziął pod uwagę, że ja tam będę uśmiech i oczywiście wykorzystałam go, by zgarnąć coś lepszego niż kilka owoców. Młody miał wtedy nieźle przekichane, jak nakryłam go na kradzieży, a gdy się tłumaczył i ściągnął uwagę wszystkich z okolicy, ja zajęłam się zbieraniem drobnych z ich kieszeni. Od tego czasu został moim sługą. Hahaha! Jhin twierdzi, że nie można pokonać smoków bez magii, ale co on tam wie! Zresztą, jakbym miała na to czas to też bym się nauczyła jakiejś.
Szkoda mi chłopaka. Ciągle powtarza, że chciałby być magiem, ale brak mu talentu. Jest strasznym pesymistą. Nie brak mu talentów, a tym bardziej nie w trudnej sztuce złodziejstwa, a raczej odwagi czy ambicji. Próbowałam go kiedyś nauczyć, jak walczyć nożem, ale jedyne co od niego usłyszałam to: "Nie będę walczył, bo każdy, kto walczy musi być gotowy porażkę" oraz "jak wyciągasz broń, to bądź gotowa na śmierć".
Tak poza tym, to dzielny chłopak. Ten też sobie beze mnie poradzi.
Ja już muszę ruszać, nie lubię siedzieć zbyt długo w jednym miejscu. uśmiech

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Moi rodzice? Uciekłam od nich.
Po prostu mnie denerwowali. Matka pijaczka, a ojciec pantofel - a przynajmniej tak lubię o nich myśleć. delikatny uśmiech
Tak naprawdę nigdy nie było ich w domu, a jedyne co po nich miałam to pieniądze przychodzące co jakiś czas do "naszego domu". Nic po za tym mnie tam nie trzymało, więc rzuciłam wszystko w cholerę i poszłam w świat. delikatny uśmiech Lubię swoje życie.
Jeszcze pytasz, co z pieniędzmi?! Przecież mówię, że rzuciłam w cholerę! Pewnie ktoś inny je bierze albo przestali dostarczać. Potrafię sama o siebie zadbać, więc ich nie potrzebuję.
Zresztą tak samo jak rodziców. marszczy brwi i robi zmartwioną minę

Nie nie mam innej rodziny. Czasem spotkam kogoś i nawiązuję głębszą relację, ale zawsze przychodzi też czas rozstania. Jeszcze nigdy nie udało mi się spotkać takiej osoby drugi raz.
Zazwyczaj to dzieciaki z dużym bagażem zasad i wartości, ale też sympatyczne pijaczki czy właściciele stajni. Tak, sypiam z końmi i co z tego?! Przecież nie siedzimy w jednej zagrodzie, a one aż tak bardzo nie śmierdzą.
Zimą zdarza mi się wynająć mieszkanie, ale ponieważ to kosztuje, to częściej muszę zmieniać miejsce zamieszkania. uśmiech
Z drugiej strony, to nie tak, że zawsze uciekam i śpię na gapę. Nie jestem do końca zepsuta.
Nie płacę jak nie mam z czego. zamyślona

Ale... koniec już mnie... Teraz opowiedz coś o sobie. najszerszy, ale nieprawdziwy uśmiech

Ostatnio edytowany przez Mahiro (2019-07-14 09:07:06)


KP

https://66.media.tumblr.com/7736f267a6e135b93ffffb17d02b45b2/tumblr_pxdgcjTycA1t4bumdo1_540.jpg
na czerwono, po myślniku, zwykła mowa | kursywą, po myślniku, szepty | kursywą, podczas narracji, myśli postaci

~Theme ~Halsey ~TouhouOST

Lubię ten dreszczyk emocji przy granicy życia i śmierci…

Offline

 

#45 2019-07-14 15:55:15

 Nihil

Administrator

8260416
Zarejestrowany: 2014-06-15
Posty: 180
Ranga: Administrator
Płeć: M
Multikonta: Maeve, Cotaard, Blackwood

Re: Prolog

    Napisanie tego posta wymagało ode mnie trochę zastanowienia. Zarówno przed samym procesem, jak i w trakcie samej czynności. Wynika to z tego, iż jest to dla mnie prolog niestandardowy, co znacznie utrudnia mi prawidłową ocenę.
Nie ma tutaj umiejscowienia w świecie fabularny, ale również nie ma też — może właśnie z tego powodu — żadnych z nim niezgodności, ergo nie mam się czego czepić, choć czepiam się często.
    Gdy czytam to niezbyt długie, ale muszę przyznać treściwe dzieło, wyłania mi się z niego całkiem dobrze narysowany obraz postaci. Jawi mi się tutaj wyraźny obraz dziewczyny, która jest sprytna, rezolutna i samodzielna, co czyni z niej sól ziemi młodego półświatka, będąc jednocześnie delikatnie nadpobudliwą i wesołą. To dobrze, bo moim zdaniem dobry prolog stara się być obrazem postaci. Nie mniej ma też być jej historią i ukazać raison d’etre obecnej sytuacji. Nie dostrzegam tutaj powodu, dla którego miałby zostać magiem, w końcu, jak sama stwierdziła, nie ma na to czasu. Tak naprawdę po analizie wychodzi, iż tylko w tym ostatnim nazwijmy to akapicie, jest zawarta rzecz, która jakoś istotnie wpłynęła na jej życie.
    Kompozycyjnie jest nierówno. Doskonale rozumiem zabieg, który był zamierzony. Oto opowieść w formie monologu, co sobie cenie, jak każde odchylenie artystyczne. Nie mniej nie mogę dopatrzyć się, do kogo ten monolog jest skierowany. Czy, to ja jako czytelnik? Czy może są to jacyś przypadkowi spotkani ludzie? Poza tym kursywa mająca tutaj chyba służyć za didaskalia nie powinna brać w tym udziału, abstrahując już od tego, że są one poza wszelką poprawnością językową. Na koniec dodam, że brak akapitów straszenie mnie razi.
    Toteż pozostawiam Cię z 45 punktami do rozdania miedzy statystki. Jest, to trochę kredytem zaufania, który mam nadzieję, zwróci mi się w przyszłości.


http://i.imgur.com/diz8u3N.png - Odwiedzaj codziennie Ogłoszenia i Recepcję - bądź na bieżąco z wszystkimi zmianami na forum.
http://i.imgur.com/CoOg5C9.png - Zapraszam serdecznie na Ninja Clan Wars!
http://i.imgur.com/diz8u3N.png - Masz pytania? Zajrzyj do Poradników, prawdopodobnie tam znajdziesz odpowiedzi na większość niejasności.

Offline

 

#46 2019-07-24 00:52:17

Tsuyochi

Gildia Grimoire Heart

Zarejestrowany: 2019-07-23
Posty: 20
Przynależność: Grimoire Heart
Ranga: Członek gildii
Płeć: Mężczyzna
Rok urodzenia: Y16 [15 lat]
Multikonta: Kazunari

Re: Prolog

Theme



     Chłopak zaciskał swoje chude palce nerwowo na gładkiej powierzchni włóczni. Trzymał się jej niemal tak kurczowo jak własnego życia. Broń trzęsła się w dłoniach i choć próbował opanować napad paniki, to nic nie mógł na to poradzić. Grot włóczni wibrował przed jego oczyma, niczym pokrywka leżąca na garnku gotującej się wody. Czuł krople zimnego potu zciekające spod skórzanego czepca, powoli spływające po czole i napływające mu do przeszklonych oczu. Włoski na gołych ramionach piętnastoletniego żołnierza jeżyły się ze strachu. Jego odwaga była jak domek z kart i wystarczył jeden drobny gest, by pchnąć go w rozpacz.
     - Żołnierze! - ryknął niemal równie przerażony porucznik - Wybiła godzina! Wypełnijcie przysięgę daną władcy! Krajowi! Rodzinom! Gińcie z imionami kochanek na ustach...!
     Kochanek? - pomyślał młody żołnierz - Ja nigdy nie pocałowałem kobiety! Nie chcę umierać! Nie! Dlaczego tu jestem?! Zza wzgórza dobiegł ryk. Wielki cień przysłonił słońce. Nadeszła śmierć i zniszczenie. Czas końca... Jak do tego doszło?

Kilka lat wcześniej...

     - Jesteś głupcem.
     Nie pozwolił, by ktokolwiek go w ten sposób obrażał! Rzucił się na starszego brata i próbował dosięgnąć go pięścią. Za wolno - powiedziały oczy Fumetsu, gdy ten uniknął prawego sierpowego, zanurkował i potężnym ciosem w brzuch pozbawił Tsuyochiego powietrza w płucach. Siła ciosu wyrwała mu grunt spod nóg. Nim się opamiętał, leżał już na ziemi przygnieciony butem swojego ostatniego krewnego.
     - Puszczaj! - syknął Tsuyochi, usiłując wyrwać się spod nogi usiłującej odebrać mu oddech wraz z marzeniami. Zawsze tak było. Zawsze był przekonany co do swojej racji, a Tsuyochiego miał za skończonego kretyna.
     - Nasi rodzice byli wielkimi wojownikami! - ryknął Fumetsu - Naprawdę sądziesz, że ty coś wskórasz?! Byli w elitarnej kompanii rozpoznawczej! Przedniej straży królestwa! Uważasz się za lepszego od nich?!
     - Nie! - pisnął - Ja... Tęsknię za nimi. Chcę zabić tych... to co mi ich zabrało! Wybiję ję! Wszystkie!
     Fumetsu prychnął z dezaprobatą. Uwolnił swojego małego braciszka i splunął w bok. Również tęsknił. Chciał wybić wszystkie smoki za to, co im odebrały. Jak zachowywał ten stoicki spokój? Był silny, znał nawet magię! Na pewno mógłby przysłużyć się w walce ze smokami. Jednak wolał nic nie robić i marnować czas na durne zadania, które nie mają żadnego znaczenia w wojnie.
     - Rób co chcesz - rzucił od niechcenia  - Idź i zgiń, jak uznasz to za stosowne.
     Fumetsu odszedł. Nie było to pożegnanie jakie Tsuyochi by wybrał, ale tylko takie mu pozostało. Zdenerwowany otrzepał się z brudu i splunął krwią nagromadzoną w ustach. Poradzę sobie bez ciebie. Zostanę żołnierzem - postanowił w myślach,patrząc się w plecy odchodzącego starszego brata. Był na niego wściekły, ale gdyby wiedział, że to była ich ostatnia rozmowa, gdyby był świadom pustki, która pozostanie w jego sercu... inaczej by to rozegrał.
     Ruszył drogą prowadzącą do opustoszałego domku nad jeziorem. Ojciec w czasach pokoju trudnił się rybołówstwem, a matka handlem. Można powiedziec, że idealnie się w ten sposób dopełniali. W zaciemnionym magazynie rodziców ich zbroje i miecze leżały ongiś koło sieci, wędek oraz wioseł. Pierwsze zabrali ze sobą, więc dalsze kroki były oczywiste. Zarobić na handlu rybami dostatecznie dużo, by kupić własny sprzęt i być gotowym na wizytę rekrutanta szukającego kolejnych poborowych do królewskiej armii. Jedno było pewne, gady podbijały kolejne kraje będą padały, dopóki ktoś ich nie powstrzyma.

Jeśli nic nie zrobię... po prostu umrę. Jeśli wygram, będę żył. Jeśli nie będę walczył, nie mogę wygrać! - słowa te stały się jego mantrą, która pozwalała mu pomimo potknięć przeć dalej do celu.



     Nie wszystko okazało się tak proste, jak to sobie wyobrażał. Szerząca się apokaliptyczne nastroje dotarły do zapomnianej przez świat wioski Tsuyochiego. Nie raz był napadany i okradany przez rzezimieszków, którzy postanowili spędzić swoje ostatnie miesiące życia na łamaniu zasad panujących w zdrowym społeczeństwie. Przymierał głodem. Jednak gdy szukano ochotników do kolejnej miejscowego szlachcica, stanął przed rekrutantem w utwardzanej skórzni, czepcu i włóczni z kilkoma zapasowymi grotami.
     - Młodzieńcze. - rzekł stary sierżant - Naprawdę tak chcesz iść na wojnę?

     Lewe skrzydło Brygady Hasgal przestało istnieć w przeciągu sekund.
     - K***a! - zaklął porucznik Hornat, dowódca jego plutonu - Roz***ały cały trzeci batalion! Jak mamy walczyć z tym ch**stwem?!
     Tsuyochi przez rok służby nie słyszał tylu przekleństw z ust swojego przełożonego. Gdy absurd rozmyślania nad takimi sprawami w obliczu pewnej śmierci w końcu do niego dotarł, spostrzegł, że upuszczona przez niego włócznia leży na ziemi. Po chwili odnalazł się w połowie trzydziestoosobowego pododdziału, która jeszcze nie ratowała się ucieczką. Połowa, tak jak on, była zbyt sparaliżowana by kiwnąć palcem. Tylko siedmiu doświadczonych wojaków stało w silnej, stabilnej postawie do walki. Obserwowali wielkiego, szkarłatnego gada nawracającego do kolejnej, morderczej szarży.
     Zebrani magowie zasypali smoka tuzinem zaklęć, ale żadne nie okazało się skuteczne. Pociski energii magicznej odbijały się lub rozbijały na niezniszczalnych łuskach ludożerczej bestii. Nie skutkowały ani zaklęcia ognia, wody czy wiatru, ani światła i magii. Kolejne salwy ludzkiej magii przynosiły marne skutki, nawet nie drażniąc potwora. Zdawał się kompletnie nie świadom tego, że jest atakowany.
     - Tu się patrz, chłopie! - przekrzyczał zamęt bitwy kapral, który usiłował z niedobitków oddziału stworzyć choćby najmniejszy szyk - Latających zostawmy łucznikom i magom! - zwrócił się do reszty oddziału, pokazując na pędzące oddziały humanoidalnych jaszczuroludzi - Nasz wróg jest tam!
     To nie była bitwa, tylko rzeź. Chwilę po tym, jak Tsuyochi podniósł swoją włócznię pędził już jak najdalej od miejsca walk, gdy przeciwnik zajęty był wyrzynaniem jego kamratów. Łzy ciekły mu z oczu. Co mógł zrobić jeden człowiek przeciwko takiej nienawiści? Nie zdołał położyć trupem nawet jednego przeciwnika!
     Uciekając z rzeszą rozrywanych na strzępy żołnierzy, potknął się. Przekoziołkował kilka metrów, uderzył głową w wystający kamień i poczuł pulsujący ból na czubku głowy. Dwumetrowy jaszczur w ułamku sekundy znalazł się nad nim, szczerząc rzędy ostrych jak brzytwa zębów. To koniec.
     Fala magii zalała potwora i rozerwała jego ciało na kawałki. Jego krew zalała nastoletniego chłopca bawiącego się w wojnę. Podbiegł do niego ubrany w szkarłatne szaty mężczyzna. Porwał go na równe nogi, spojrzał się w przerażone oczy i powiedział tylko kilka słów - Pędź do Grimoire Heart. Powiedz im, że jedni polegli z dumą, inni z nadzieją, a reszta z nienawiścią przepełniającą ich serca. Powiedz, że wszyscy krzyczeli. Przede wszystkim powiedz...
     Nie dokończył. Strumień ognia mknął w ich stronę, pochłaniając kolejnych uciekających. Zanim dotarł do nich, oczy Tsuyochiego przysłoniła zasłona światła. Magiczna siła wyrwała go z miejsca stania, zamiotała w czasoprzestrzeni i wypluła w zupełnie innym miejscu. Był roztrzesiony, a to było dla niego zbyt wiele. Nie był gotowy w najmniejszym stopniu na to, co go spotkało
     Rozciągał się przed nimi ocean, którego koniec ginął daleko za horyzontem. Jak się tu znalazł? Upadł na brukowany chodnik i obejrzał się, by spostrzec ogromną, czarną piramidę z wejściem u podnóża wzniesienia, na którym wzniesioną tą starożytną budowlę. Pozbawiony godności i szacunku do samego siebie wszedł do środka. Dręczyło go, że nie usłyszał ostatnich słów tajemniczego maga w szkarłacie. Pokonał tysiąc schodów prowadzących do sześciokątnej budowli na szczycie. Miał przez ten czas mnóstwo czasu do rozmyśleń i przysiągł, że by przewyższyć te bestie, sam stanie się potworem...

Ostatnio edytowany przez Tsuyochi (2019-07-24 11:00:54)


https://i.imgur.com/X13vGQY.gif

Offline

 

#47 2019-07-24 22:21:15

 Nihil

Administrator

8260416
Zarejestrowany: 2014-06-15
Posty: 180
Ranga: Administrator
Płeć: M
Multikonta: Maeve, Cotaard, Blackwood

Re: Prolog

    Zaczynam często w ten sposób. Zacznę i tym razem. Podróż przez świat literatury sprawiła, że jestem czytelnikiem wybrednym, skłonnym do krytyki. Nie mogę się nigdy powstrzymać od spojrzenia na jakościową stronę tekstu, być może dlatego, że najwyżej cenię sobie Poego, jako pisarza, który słynął z opowiadań nacechowanych stylistyką.
    Opowiadanie, które sobie tutaj czytam, nie jest długie. Zdecydowanie zdarzały się tutaj historie bardziej rozbudowane, pełniejsze treści. Widzę jednak ten pierwiastek, który pchnął zwykłego — zdaje się — człowieka na drogę do Grimoire. Cenię motyw, który ustanawia bohatera w obecnym punkcie. Wyplutego z bitwy, pod stopami Czarnej Piramidy
    Bitwy, którą jestem w stanie ledwie zaakceptować. Smoki nie są przeciwnikiem, z którym mogą się mierzyć zwyczajni ludzie. Uważam, że spotkanie takiego jest mordercze w skutkach, ale sprytnie z tego wybrnąłeś nawiązując jednocześnie do pierwotnego celu GH. Szanuję ucieczkę tchórza i splot wydarzeń, który doprowadził go do obecnej sytuacji. Nie mniej, nie mogę się pozbyć wrażania nieodrobionej pracy domowej, opowieść wpisuje się tylko pośrednio w obecny świat forum. Jestem zmuszony więc uznać ją, jako kolejną szaleńczą wyprawę przeciw smokom zorganizowanej przez nie wiadomo kogo, nie wiadomo w jakim celu. Nie daje prolog również żadnej odpowiedzi, dlaczego główny bohater został magiem. Nie przejawiał przecież wcześniej żadnego talentu. Nic prócz tego, że jest małolatem porywającym się z motyką na słońce. Dobry prolog nie tylko przedstawia charakter postaci, daje również pełnie jej historii. Z tego powodu, że tylko zgranie tych dwóch elementów daje idealny jej obraz.
    Mimo tego cenię sobie napisane porównania. Cenię sobie nawiązanie do Władcy i Wiedźmina, bo intertekstualność jest rzeczą rzadką, cenię sobie nawiązanie do Fumetsu, jako spuścizny dawnego forum. Wręcz pokuszę się o stwierdzenie, że choć nie jest ten prolog najlepszy fabularnie, to pod względem warsztatowym jest jednym z najlepszych. Oczywiście pozostawiam Cię z 60 punktami do rozdzielenia między statystki, które przysługują Ci na prawach bonusu. Z nimi i moją opinią, którą być może uznasz za watrą przemyślenia.


http://i.imgur.com/diz8u3N.png - Odwiedzaj codziennie Ogłoszenia i Recepcję - bądź na bieżąco z wszystkimi zmianami na forum.
http://i.imgur.com/CoOg5C9.png - Zapraszam serdecznie na Ninja Clan Wars!
http://i.imgur.com/diz8u3N.png - Masz pytania? Zajrzyj do Poradników, prawdopodobnie tam znajdziesz odpowiedzi na większość niejasności.

Offline

 

#48 2019-07-26 21:10:36

Mahiro

Samotnik

Skąd: Bydgoszcz
Zarejestrowany: 2019-06-27
Posty: 60
Przynależność: Wolna
Magia: Kansō, oczywiście
Ranga: Wcale nie Złodziej
Płeć: Piękna
Rok urodzenia: Y16 (15 lat)
Multikonta: Suda, Hero

Re: Prolog

Trening pierwszej magii zwykłej - Kansō - przyśpieszony - 30 zdań


Wspomnienie


    Kim jesteś?! Powtórz, jeszcze raz.
    Aa... Tamto.. pamiętam. To wspomnienie jest zawsze bardzo wyraźne.

    Heh... Miałam jeszcze wtedy mój ulubiony słomiany kapelusz z taką fajną różową wstążką... Już nieważne *dąsa się*

    Byłam w jednym z najbardziej anty magicznych miast, jakie kiedykolwiek odwiedziłam. Na hasło "magia" ludzie zaczynali krzywo patrzeć oraz rozglądać się na boki. To było nawet śmieszne. Do tego, chociaż było stamtąd stosunkowo niedaleko do Fiore czy Minstrel, cudzoziemców jak na palcach jednej ręki. A ja, co najlepsze, urządzałam sobie pokazy swoich umiejętności cyrkowych, których nie... heh, wcale nie miałam, naśladując tych klaunów, co sobie prawdziwe miecze wkładają do paszcz. Głuupie, ale nie ważne - przechodzę do rzeczy.

    -Przepraszam Panią i Pana, ale... zaraz będę tu połykać nóż - energicznym krokiem i z uśmiechem podeszłam do głazu, który służył niejakiej parze za miejsce do miłosnych zalotów. Obściskiwali się obleśnie. Trochę ich to zdezorientowało, a może nawet ja ich zaciekawiłam, więc odeszli na bok. -Dziękuję bardzo. Dla was za darmo. Haha - ukłoniłam się nisko i wskoczyłam na podwyższenie. Następnie wyciągnęłam z pochwy mój rekwizyt - specjalnie spreparowany gumowy nóż i zaczęłam ochoczo machać nim przed sobą - powoli, by nie stracił formy prostego ostrza wpędzając mnie w kłopoty na głównej drodze miasta.
    -Hej, hej! Zatrzymajcie się na chwilę! - dałam popis swoim uśmiechem, który nie raz wyciągał mnie z opresji, a teraz skutecznie miał przyciągać gapiów -Widzieliście kiedyś tak małe dziecko z taaakim nożem w gardle? To nie magia, to czyste umiejętności! Mam zamiar być najlepsza! - wykrzykiwałem jeszcze inne tym podobne głupoty, a ponieważ 13-latka z nożem to raczej sensacja, tym bardziej, że zapowiadałam, że go połknę, więc szybko zaczęła zbierać się grupka, mających coś przy pasie, gapiów. Uśmiechnęłam się, uniosłam broń i rozdziawiłam paszczę. -To nie żarty, naprawdę to zrobię!!
    -Nie zrobisz, posikasz się ze strachu! - odezwał się jeden, potem kilku wybuchło śmiechem.
    -Mała, ja Ci nie pomogę, jak padniesz tu - jakoś tak wykrzyczał kolejny i znowu śmiechy. Wtedy kilka poruszooonych pań zmierzyło ich wwwrogim spojrzeniem.
    -Nie rób tego, za młoda jesteś. Dasz radę dopiero jak dorośniesz! - odezwała się jedna z bab.
    Nie przejmowałam się nimi. To ja ich w końcu wykorzystywałam, a nie oni mnie. Jednak zaczęły mnie nachodzić myśli, że ktoś się dopatrzy przekrętu i wyszydzi, więc postanowiłam nieco przyśpieszyć pokaz.
    Przede mną co najmniej kilkanaście osób, a każdy z nich choć troszkę dziany; w sensie z kasą przy boku. Wtedy właśnie dokonałam czynu.
    Nóż wszedł gładko, gdyż ugiął się w ustach, jak to było zaplanowane, ale wkładałam powoli. Z zewnątrz miało to wyglądać na coś trudnego i wymagającego precyzji. Po wszystkim, gdy rękojeść znikła z wzroku ludzi, rozłożyłam majestatycznie ręce. Kolejny etap. Zaczęłam wyciągać również powoli, by upewnić się, że wyjdzie w swej pierwotnej prostej formie. Ważne było, żeby nie pogryźć go zębami, na co jedynie ciągle musiałam uważać. Wbrew pozorom, to nie takie proste powstrzymać się od pogryzienia cukierkowego ostrza. Heh. -Proszę bardzo! Nic prostszego, ale... to nie koniec!! Zaczekajcie!
    Zdjęłam pożyczony kapelusz, tak ten sam, którego teraz mi szkoda - miałam go zaledwie od roku, ale nikt go nie szukał - pewnie dla innych nie był taki cenny *smutna*, i rzuciłam przed siebie, jako zbieracz na niepotrzebnie ciążące, brudne monety z ich kieszeń.
    Wyciągnęłam pokaźny sztylet zza pleców z paska. Pokazałam publice i czekałam na reakcję typu "łał", "niemożliwe", "to przesada". Dobra, nie ważne, zbyt odbiegam od tematu. W każdym bądź razie jak go połykałam - ten miał się zgiąć bo... - nie nie nie... niby to nie był pierwszy raz z tym numerem, ale też nie pierwszy raz byłam wystraszona nie na żarty. Wtedy. To było wtedy.

    Zresztą skąd takie pytania, skoro, jak mówisz, a co jest absurdem, wiesz o mnie wszystko, bo jesteś MNĄą. a. Ą. oł. o...
"

Rozstanie


    -Łoł ło ło ło ŁOŁ! -Gdzie ja jestem? i dlaczego.. taaa boli mnie głowa. -Jhin?
    -Cześć, coś wrzeszczałaś przez sen, dlatego Cię obudziłem - uśmiechnął się przyjaźnie.
    -Aaa... A dlaczego jestem mokra?
    -Bo chciałaś mnie wykopać z wozu?
    Tutaj trochę ją zamurowało. Oczy jej się rozszerzyły, potem twarz skamieniała, wiedziała, że prawda leży gdzieś pomiędzy tym, co mówi. Mahiro wstała, by rozprostować kości i na nowo poukładać sobie wszystkie dotychczasowe wydarzenia. -Byłam w... Kurdebele - spadła z powrotem na twardy, drewniany pokład wozu kupieckiego. -Ała. -Jestem w drodze; jadę na ziemię Harrisa, bo tam nie ścigają, jak usłyszą moje donośne H i r o. Jhin uciekł z domu, by pojechać ze mną. Jhin uciekł z domu... od rodziców... Dziewczyna spojrzała podejrzliwie na chłopaka. Zbliżyła się. Chwyciła za ramiona. Zarumienił się.
    -Fuu, co ty sobie myślisz? - gwałtownie rzekła młoda buntowniczka, widząc reakcje Jhina. Obróciła głowę w kierunku wyjścia z parawanu i całą swoją niezbyt pokaźną siłą wyrzuciła chłopaka z wozu, a ten, jeszcze trochę pod wpływem pęknięcia sceny jak ze snu, myśląc o domniemanym pocałunku od Mahiro, nawet nie zdążył zareagować, gdy jego ciało znalazło się tuż nad ruchomym podłożem, a potem na trawie obok drogi.
    -Cz... czekaj!
    -Sorka, ale gram solo! - rozległ się piskliwszy niż zazwyczaj, bo stylizowany na bardziej nastolatkowy, głos czerwonowłosej.
    -Dokończ chociaż! Powiedz co się wydarzyło!! - krzyczał z przygasającym już rumieńcem.
    -Co? - normalnym tonem, wyraźnie podkoloryzowując zdziwienie niecodzienną, stworzoną do tego miną.
    -Nno w... ŚNIE! - Dziewczyna uśmiechnęła się na dźwięk tych słów -A więc jednak gadam przez sen.
    -Nic! Po prostu sztylet znikł!! Wracaj do rodziców!!! - wrzeszczała coraz głośniej do uciekającego z horyzontu Jhina; nie musiała się powstrzymywać, gdyż podróż była już opłacona i kierowca dobrze wiedział, że wiezie dzieci.
    -Zniknął... - powtórzył cicho chłopiec, zastanawiając się nad znaczeniem tych słów.
    -I pomyśleć, że wtedy straciłam ten kapelusz, uciekając przed pościgiem, którego nawet nie zorganizowano. Byłam taka GŁUPIA.

    „Jhin, to była całkiem długa znajomość jak na mnie.”

    Mahiro  raczej się do tego nie przyzna, ale zawsze fascynowała ją magią. Miała rodziców magów, a w ich domu znajdowało się wiele magicznych ksiąg. To właśnie po przeczytaniu jednej z nich postanowiła opuścić rodzinne miasto, by doskonalić samą siebie. Opisane przez nią wspomnienie pokazało wyjątkowo ważne dla niej wydarzenie, gdy po raz pierwszy, całkiem przypadkowo, użyła Kansō. Wcześniej jedynie próbowała podświadomie upodobnić się do rodziców - wtedy pierwszy raz zobaczyła, że jej próby nie prowadzą donikąd.
    Uczucia, które jej wtedy towarzyszyły, będzie pamiętać do końca życia. Tę niepewność, odrobinę ekscytacji i wewnętrznego zaspokojenia.
    Właśnie te uczucia sprawiły, że od tamtego dnia każdej nocy nie może spać, każdej samotnej podróży nie umie nie poświęcić na trening, a żałuje po trochu każdej chwili, która przyćmiewała pamięć o jej magii. Jednak dalej wciąż nie potrafi być do końca z sobą szczera, a jedynie niekiedy męczące ją nocne mary przypominają o rozbieżności pomiędzy tym kim jest a tym kogo odgrywa. Mahiro, ponieważ dorastała w samotności - w jej rodzinnej mieścinie nie było wielu w podobnym doń wiekiem, nigdy nie nauczyła się wyrażać siebie wśród innych, więc stety lub niestety boi się otwierać, łamiąc powierzchowne przekonania o jej naturze.
    Dlatego Mahiro wyrzuciła swojego kolegę, Jhina, z powozu: by chronić go przed jej losem i by w spokoju oddać się pielęgnowaniu jej własnych zainteresowań. Nie pierwszy raz z tych powodów rozstawała się z "towarzyszami" i nie w myśl jej tego zmieniać. Jest krnąbrna, zapalczywa, pracowita.

Trening


    Dziewczyna ułożyła ręce blisko, ponownie wracając myślami do owego dnia.
    -Poczuj to. Poczuj. Uda Ci się. Znowu się uda... - jak zaklęcie recytowała sama do siebie pod nosem, jednocześnie starając się rozluźnić i skupić na technice przyzwania broni.

    Od pamiętnego widowiska już niejednokrotnie w sytuacjach potrzasku albo głębokiego, długotrwałego skupienia przyzwała do siebie gumowe ostrze; zdarzyło się również wysłać w inny wymiar coś innego, a także odzyskać przedmiot na stałe. Początki były trudne, gdyż nie wiadomo było czego się zaczepić: czy to skupić się na emocjach, wizualizacji, a może sposobie i ułożeniu ciała, w którym czar się aktywuje. Z tego powodu dziewczyna próbowała ponawiać cyrkową sztuczkę, wyobrażać sobie znikające ostrze, czy wszystkiego innego, co przychodziło do głowy.
    Obecnie nosiła przy sobie skórzana pochwę wielkości sztyletu przy lewym boku, która służyła za swego rodzaju katalizator. Niekiedy wystarczyło wsunąć ostrze nieco głębiej we wnętrze katalizatora, a to bezpowrotnie znikało. Innym razem, również podczas jednej z długich sesji treningowych, wyobrażenie broni w miejscu pojemnika i sięgnięcie ręką skutkowało pojawieniem się przedmiotu. Trudnością okazywało się przechowywanie w swym magicznym schowku większej ilości przedmiotów, stąd, po wielu próbach, doszła do wniosku, że najlepszym wyjściem jest "wyciągnięcie" jednego z nich, a "schowanie" innego - co oznaczało podmianę.

    Nastolatka dynamicznie wstała, by chwilę później przyjąć pozycję seiza. Ręce położyła na udach wnętrzem do góry, tak jakby miała zamiar coś trzymać. Zamknęła oczy i poczęła wsłuchiwać się odgłosy trzęsących się wokół przedmiotów pod wpływem nierównej drogi. Powóz mknął dalej, co raz bardziej zbliżając się do portu na północnym wybrzeżu Ca-Elum, lecz do końca podróży wciąż pozostało kilka dni. Czasu na właściwe ćwiczenia nie zabraknie, więc spokojnie można było poświęcić trochę na medytację.
    Całkiem tracąc już cierpliwość, tzn. po około półgodzinie, dziewczę z powrotem wyskoczyło do góry, by potem niemal nie upaść przez nagłą nierówność na drodze, która na moment zachwiała całą konstrukcją powozu. Jednak nie zgasiło to jej zapału i pełna energii zaczęła przybierać różne pozy niczym z mang shōnen, wizualizując w głowie wcześniej zdematerializowaną broń. Tę część treningu nazywała "Poszukiwaniem ukrytych możliwości" - mimo nazwy, służyła raczej jako element nadający dziewczynie dobry humor.
    Właściwa cześć treningu polegała na zamknięciu oczu, a następnie spokojnym powtarzaniu kluczowych pozycji i ruchów, w znanym tylko jej, autorskim stylu posługiwania się krótkim ostrzem. Mahiro stanęła prosto z nogami na wysokości barków. Wyciągnęła prawą rękę zaciśniętą do dołu tak, jakby trzymała za rękojeść. Następnie powoli odwróciła dłoń. Gwałtownie wykonała wypad w tył, ustawiając się do bloku nad głową - broni się przed ciosem widmo, by następnie uderzyć łokciem w szczękę przeciwnika i, w między czasie przekładając wyimaginowaną broń do drugiej ręki, powrócić pojedynczą gwiazdą. Zbija wymierzony weń cios z drugiej strony. Puszcza broń, lewą pchając przeciwnika a prawą, z pozycji przy prawym boku, zadaje cięcie na wysokość głowy z następującym obrotem zwieńczonym sznytem w piszczel. Całość kończy kopnięciem piętą w plecy. Tym sposobem jeden ranny wyobrażony agresor uderza ciałem drugiego, a Mahiro powraca do pozycji wejściowej z ręką wyciągniętą przed siebie; otwiera oczy, obserwując wnętrze pojazdu i na nowo ustawiając się w odpowiednim miejscu.

https://66.media.tumblr.com/701aac83d714b8cdee0f0168f130f777/tumblr_pv9ucefBmX1t4bumdo1_500.png


    -Powtarzała ćwiczenie wielokrotnie. Nierzadko zdarzało się, że przez niepewne podłoże upadła, cicho stękając, a następnie podniosła się, by kontynuować. Gdy przez ból albo zmęczenie ciało odmawiało pełnego posłuszeństwa, wracała do medytacji, analizując swoje błędy oraz myśląc nad nowymi ruchami. Wciąż miała nadzieję, że bogowie usłyszą jej lament, zsyłając ostre narzędzie prosto na opuszki jej palców.
    Czas mija, a dziewczyna co raz sprawniej posługiwała się podmianą. Kiedy ostatnio trenowała, przyzwała nóż dopiero po 5-tej godzinie - teraz nieco szybciej. Z dnia na dzień bardziej intuicyjnie korzystała z Kansō - choć wciąż gdy zatraca skupienie, broń znika, a przyzwanie wymaga odrobiny szczęścia oraz stania nieruchomo przez kilka sekund. Młoda nadal poznawała tajemnice techniki, na bieżąco modyfikując swój styl walki do jak najefektywniejszego jej wykorzystania.
    Nim się spostrzegła, Mahiro była u celu podróży powozu, lecz nie u celu swojej. Nie tracąc czasu, wygrzebała resztki oszczędności i zaoferowała pomoc na jednym z okolicznych statków, aby wyruszyć w swoją pierwszą morską przygodę. Tam, dokładnie to w swojej kajucie, kontynuowała ćwiczenia w ukryciu przed załogą. Jednak nie bała się już zagłębiać w odmęty swojej duszy i umysłu poprzez medytację przed innymi; sprawiła to postępująca zaciekłość w treningu i zbliżający się finisz jednego z jego etapów. Czasem, gdy miała trochę wolnego czasu, wychodziła również na pokład, siadała na skraju statku, zamykając powieki. Wsłuchiwała się wtedy w odgłosy morza, gromadząc siły przed kolejnym wyzwaniem.

    Gdy statek zawita do portu będzie już gotowa, czekając na niesamowite koleje losu, które są jej pisane...

__________________________

Akcept by Vincent

Ostatnio edytowany przez Mahiro (2019-07-27 12:08:08)


KP

https://66.media.tumblr.com/7736f267a6e135b93ffffb17d02b45b2/tumblr_pxdgcjTycA1t4bumdo1_540.jpg
na czerwono, po myślniku, zwykła mowa | kursywą, po myślniku, szepty | kursywą, podczas narracji, myśli postaci

~Theme ~Halsey ~TouhouOST

Lubię ten dreszczyk emocji przy granicy życia i śmierci…

Offline

 

#49 2019-10-17 12:30:36

 Billie Rosser

Gildia Fairy Tail

Zarejestrowany: 2019-10-16
Posty: 3

Re: Prolog

8 lutego Y1. W pewnej chatce na skraju lasu w małej wiosce w Królestwie Fiore słychać krzyki bólu.
- Jeszcze trochę, kochanie. Jestem przy tobie- powiedział Edwin Rosser do swojej małżonki, Kristyny. Trwał właśnie poród, bardzo ciężki poród. Kobieta wkłada całą swoją siłę w uratowanie swojego maleństwa, ponieważ może się ono udusić, bo zaplątało się w pępowinę.
- Już tu jest!- Krzyknął uratowany Edwin, szybko odplątując niemowlę. Po 2 sekundach słychać już było płacz małego dziecka. Matka przytuliła swoją córeczkę - Będzie z niej pogodna dziewczyna - Odparł z uśmiechem Ojciec, patrząc na już uśmiechniętą córeczkę.
   Niestety, Edwin się mylił.
   Mała Billie, bo tak nazwali ją jej rodzice, miała szczęśliwe dzieciństwo. No cóż, do czasu. Zaczęło się w wieku 7 lat. Wtedy Billie pierwszy raz podcięła skrzydełka małemu ptaszkowi i patrzyła z uśmiechem, jak ten próbuje sie wznieść, a nie może. Był to pierwszy objaw socjopatii. Nie była ona bardzo nasilona, jednak budziła niepokój. W wieku 13 lat podpaliła firankę, tylko po to, by patrzeć jak pająki na suficie duszą się dymem. W dzień swoich 15 urodzin stanęła nad łóżkiem rodziców z nożem w ręce. Nacięła dłoń i polała krwią pościel. Na kartce napisała "Dziękuję wam, mamo i tato, za te wspaniałe 15 lat. Zachowajcie tę pościel jako pamiątkę po mnie."
   Billie uciekła z domu. Bała się, że zrobi coś swoim rodzicom. Czasami po prostu popadała w obłęd. Uciekała i przez 2 lata wiodła bardzo destrukcyjny tryb życia. Piła nielegalnie zdobyty alkohol, zaczęła palić, często brała halucynogenne środki. Nieraz wdawała się w bójki. W trakcie jednej z nich, została uderzona butelką w głowę. Stąd jej blizna na skroni. Straciła przytomność, a był to mroźny, zimowy wieczór.
   Gdzie ja jestem..?, pomyślała po przebudzeniu, chwytając się za obolałą głowę. Czy to bandaż?, zdziwiła się. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Był to ciemny, dość przytulny pokój oświetlony lampą naftową. Ona sama leżała w ciepłym łóżku pod kołdrą, któa dodatkowo była przykryta skórą jakiegoś zwierzęcia. Ciepło..
   Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Te się otworzyły i stanęła w nich piękna dziewczyna, na oko 2 lata starsza od Billie. Miała długie, jasne włosy i białą koszulę nocną. Chyba już późno, pomyślała.
   - Już się obudziłaś?- spytała nieznajoma.- Nazywam się Mia, znalazłam cię nieprzytomną w śniegu. Wszędzie było pełno krwi. Nie było w pobliżu szpitala, więc zabrałam cię tutaj- powiedziała i się uśmiechnęła- Jak się czujesz?
   I tak zaczęło się najważniejsze, co Billie miała w życiu. Prawdę mówiąc, zawsze wiedziała, że woli dziewczyny. Mia pomogła jej wyjść z nałogów. Dzięki niej nie popadała już w obłęd. Czuła wewnętrzny spokój. Mia była magiem lodu. Billie bardzo to fascynowało. Pewnego dnia jednak sielanka się skończyła.
   Gdy wracały wieczorem do domu, napadło ich 2 mężczyzn. Byli to niestety magowie. Mia starała się ze wszystkich sił bronić ukochanej, nawet za cenę życia. Tak się niestety stało, gdy jeden z nich użył magii wody i słupem wody cisnął Mią w drzewo. Dziewczyna przestała się ruszać. Gdy Billie to zobaczyła, wpadła we wściekłość. Poczuła nutkę swojego obłędu, ale nie wiedziała co się do końca dzieje. Widziała tylko błyskawice szalejące w koło i 2 mężczyzn, jakby rażonych prądem. Gdy się uspokoiła, 2 magowie leżeli już bez ruchu. Nie oddychali. Dziewcyzna podbiegła do ukochanej, wzięła ją w ramiona i krzyczała:
   - Obudź się, proszę! Słyszysz? Czemu nigdy mnie nie słuchasz?- krzyczała coraz głośniej, a łzy coraz bardziej napływały jej do oczu. Mia nie oddychała.
   Billie pochowała swoją ukochaną w ich ogrodzie. Nie miały nikogo poza sobą. Dziewczyna nie mogła długo wytrzymać w pustym domu. Już nigdy nie była sobą. Wyruszyła w podróż, a raczej w tułaczkę. Szła bez celu, zaczęła pić i palić na nowo. Po miesiącu trafiła do miasta Magnolia. Tam w barze wdała się w pogawędkę z pewnym starszym mężczyzną. Opowiedziała mu swoją historię.
-Widziesz ten duży budynek?- spytał, wskazując przez okno w dal. Billie mogła tylko zauważyć powiewającą flagę z jakimś herbem na tle jakiegoś zamku- Udaj się tam jutro. Oni na pewno ci pomogą. Tylko wytrzeźwiej do tego czasu - powiedział mężczyzna z serdecznym uśmiechem.
  Tak więc zrobiła. Dowiedziała się, że jest to gildia magów Fairy Tail. Została ciepło przywitana przez Mistrza oraz resztę osób, które spotkała.
   Może tu na nowo odnajdę spokój, pomyślała.

Offline

 

#50 2019-10-20 10:15:55

Vincent

Administrator

Zarejestrowany: 2018-07-07
Posty: 179
Ranga: Administrator
Płeć: Mężczyzna
Multikonta: Ryū

Re: Prolog

Więc, może to zabrzmi dość chłodno, ale mam taki mechanizm, gdy widzę krótkie prologi, to załącza mi się niewielka lampka z ostrzeżeniem, że coś może być nie tak z czytanym tekstem. W tym przypadku było nie inaczej, chociaż zdecydowanie lepiej niż myślałem. Tym krótkim i chłodnym wstępem, przejdę do oceny prologu.

Generalnie socjopatka w legalnej gildii muszę przyznać, że jest czymś oryginalnym, lecz w prologu nie widać aż tak bardzo tej zmiany. Ba! Nawet uważam, że każdy z nas ma w sobie coś z socjopaty, więc przykład z odcięciem skrzydeł był niewystarczający. Natomiast fragment z pająkami zupełnie nie trzyma się kupy. Idąc dalej bohaterka tego prologu zbyt szybko zmienia nastrój, a przynajmniej tak można wywnioskować z tekstu. Raz jest spokojna, raz ma dziwne napady, potem popada w kolejną skrajność i tak w kółko bez większego powodu, a przynajmniej ja, go tutaj nie widzę. Oraz będąc szczerym, nie wiem czy samookaleczenie nie powinno się zaliczyć jako szaleństwo

Jak wspomniałem wyżej, nie jest źle ale dla mnie nie ma to większego sensu. Dlatego daje Ci wybór. Możesz kontynuować tworzenie postaci na podstawie tego tutaj prologu, zgarniając również 30 punktów lub napisać historię od nowa i móc zgarnąć pełną pulę punktów statystyk, które są niezbędne do dobrego startu postaci.

Proszę daj znać czy to tutaj na czacie czy na discordzie (bardziej preferowana opcja).

Offline

 

#51 2019-12-19 18:02:00

Hassan

Gildia Grimoire Heart

Zarejestrowany: 2019-11-26
Posty: 2
Przynależność: Grimoire Heart
Płeć: Mężczyzna
Rok urodzenia: Y16

Re: Prolog

    Powietrze na morzu było lodowate i ostre gdybyśmy podróżowali zimową porą to cały pokład byłby w lodzie. Obróciłem w dłoniach monetę od dziadka jedynego człowieka który się dla mnie w życiu liczył."Nawet nie wiesz jak mi cię brakuje." przeszło mi przez głowę gdyby nie on prawdopodobnie skończyłbym jak mój marny ojciec jako następny potentat handlowy w regionie. Dziś mija równo 90 dni od wyrzucenia mnie z domu i 90 dni od śmierci mojej siostry. Nie chciałem tego....To po prostu się stało z moich rąk wyskoczył promień w kolorze ostrej jasnej zieleni po prostu nagle wystrzelił z mojej ręki kiedy ponownie kłóciłem się z ojcem.....


   Ojciec wstydził się że dziadek stworzył majątek naszej rodziny będąc czarnym magiem. Dziadek pod koniec życia nie miał władzy w nogach i ręce i ciągle ktoś musiał przy nim być dlatego był w naszym domu mimo iż ojciec go szczerze nienawidził tak samo jak nienawidził magii. Szczerze kochałem go, widział we mnie młodego siebie i w tajemnicy przed ojcem dziadek uczył mnie. Niestety zmarł na atak serca gdy miałem 11 lat i od tamtej pory zaczęły się moje kłopoty. Nie do końca znałem swoją moc i czasami musiałem ja wyładować na czymś. Któregoś razu zauważyła to moja siostra Karen ale obiecała zachować milczenie przed ojcem. Byliśmy bliźniakami lecz ona była podobna do ojca mimo wszystko zawsze trzymaliśmy się razem.


  Kolejne uderzenia fali o statek nie pozwalały mi usnąć. W głowie ciągle miałem ten obraz. Dzień w którym ktoś doniósł ojcu o moich mocach był czarnym dniem w moim życiu. Kłóciłem się przez długi czas z ojcem ale nie potrafiłem go przekonać. Gdy podniósł rękę by mnie spoliczkować odruchowo wyciągnąłem przed siebie rękę i poczułem wzmagającą w sobie magię lecz nagle między nami znalazła się siostra próbująca nas rozdzielić....Było za późno i wiązka z magii wystrzeliła przebijając serce mojej siostry natychmiastowo ją zabijając. Ojciec wyrzucił mnie z domu. Zabrałem szybko trochę pieniędzy i wydałem wszystko by dostać się do gildii o której mówił mi dziadek...

  -Dopływamy do brzegu!-usłyszałem z pokładu i zacząłem się zbierać.

Offline

 

#52 2019-12-20 23:54:00

Vincent

Administrator

Zarejestrowany: 2018-07-07
Posty: 179
Ranga: Administrator
Płeć: Mężczyzna
Multikonta: Ryū

Re: Prolog

Melduje się!
    A więc, chciałem jakoś łagodnie do tego podejść, ale nie ukrywam trochę tej krytyki się nazbierało. Forma prologu, czyli wspomnienia mieszane z aktualnymi wydarzeniami bardzo mi się podoba, a każdy pisany tekst w takim bądź podobnym stylu jest u mnie bardzo ceniony. Historia jakich wiele, nieszczęśliwy wypadek, uraz do czegoś lub kogoś i wylądowanie w mrocznej gildii, nic oryginalnego aczkolwiek to jest na samym końcu kryterium oceniania i nie odgrywa dużej roli.
Było trochę miłych słów, to teraz czas na coś bardziej bolesnego. Powiększona czcionka. Nie wiem jakim był tego cel, aczkolwiek prologu nie wydłużyło. Tekst posiada lekko ponad 330 słów, dla porównania moja wcześniejsza wypowiedź jest jedynie o 100 znaków krótsza. Myślę, że wniosek można samemu wyciągnąć. Idźmy dalej. Boli fakt zjedzenia kilku przecinków przez co tekst czyta się trochę dziwnie, mimo że sam nie jestem w tej dziedzinie ekspertem, to odniosłem takie wrażenie. Sporo powtórzeń, co powoduje wrażenie jakby tekst był pisany na siłę, bez większego planu na postać, a trochę szkoda. Dodatkowo strasznie ubogo, można by rozwinąć wątek relacji Hassana z dziadkiem bądź z własną siostrą, co w razie czego mogłoby być idealnym motywem na przyszłe misje.
    Podsumowując, chciałbym ocenić ten prolog rewelacyjnie, na piątkę z plusem, ale nie mogę. Jest strasznie krótki jak na coś, ma przedstawiać w jakimś stopniu tworzoną postać. Może nie sugeruje by zamieszczać informacje o tym skąd Hassan pochodzi i kim byli jego rodzice, aczkolwiek nie ukrywam, że takie informacje mogą okazać się w przyszłości pomocne. Dodatkowo brakuje informacji o jakie morze dokładnie chodzi, a z racji tego że w naszym świecie nie występują takie nazwy, to zamiast nich trzeba stosować nazwy państw, z których się wypłynęło i do których się zmierza. Tutaj tego zabrakło, a jest to kluczowe biorąc pod uwagę aktualną sytuację fabularną. Tak więc mam propozycję. Mogę zaoferować 30 punktów za prolog lub napisanie od nowa historii rozbudowując ją o kilka istotnych elementów pomagających w szczegółowym przedstawieniu postaci Hassana. Na decyzję czekam na discordzie

PS: Ten post ma prawie, że taką samą ilość słów co Twój prolog

Offline

 

#53 2021-05-22 13:58:09

Jin-Soo

Samotnik

Zarejestrowany: 2021-05-21
Posty: 16

Re: Prolog

https://i.imgur.com/GOqBxbf.jpg

- Jin-soo pobudka, bo spóźnisz się do szkoły. - Powiedziała pierwszego dnia szkoły do leżącego jeszcze na łóżku mnie, ucznia ostatniej w Trzynastym Publicznym Liceum w Seulu, ubrana już w szkolny mundurek gimnazjalistka. Podejrzewam, że gdyby trzeciego marca zrobili publiczny sondaż najczęściej wypowiadanych kwestii to właśnie ta formułka zajęłaby bezapelacyjne pierwsze miejsce.
- Szkoła to nie world boss, nie zniknie jeśli trochę spóźnię się na rajd. - powiedziałem z głęboką nadzieją, że moja siostra da sobie spokój z budzeniem mnie, chociaż gdybym był bardziej przytomny na pewno wiedziałbym, że taka odpowiedź nie ma najmniejszych szans na przejście u mojej siostry, przykładnej uczennicy i przewodniczącej klasy. Dosłownie chwilę później moja kołdra polececiała gdzieś w przestworza niczym talerze w kuchennych rewolucjach Magdy Gessler, a ja oberwałem jej torbą po łbie.

https://i.imgur.com/4QtkgL2.jpg

Oczywiście jedno uderzenie w łeb nie wystarczyłoby, żeby obudzić takiego śpiocha jak ja, ale dwudzieste piąte, kiedy oberwałem w swoją dumę, skutecznie sprowadziło mnie na podłogę. Dosłownie, bo z bólu stoczyłem się z łóżka i boleśnie spadłem na panele trzymając ręce tam gdzie oberwałem z miną wykrzywioną z bólu.
- No nareszcie. - powiedziała zadowolona z Jin-Song, chociaż można było zobaczyć na jej twarzy, że trochę wystraszyła się czy na pewno nie zrobiła mi krzywdy.
- Co jeśli przez Ciebie nie będę mógł mieć teraz dzieci?! - wykrzyczałem z wyrzutem w jej stronę.
- Wtedy świat będzie mi wdzięczny za to, że nie narodzą się kolejne nerdy, nic nie robiące dla społeczeństwa jak ty.
- Jesteś straszna. - powiedziałem powoli wstając z podłogi i robiąc kilka przysiadów, dla rozciągnięcia mięśni - No dobrze wygrałaś dzisiaj. Ubieram się, wykąpię i idę zjeść śniadanie, a potem do szkoły. Która godzina?
- Za 15 minut mamy autobus bracie. Znowu zaspałeś... Pewnie do późna siedziałeś i grałeś w to swoje League of Legends. Teraz ważniejsza jest dla Ciebie ukończenie szkoły i dostanie się do szkoły.
- Mówiłem Ci już wiele razy, że nie kręci mnie nauka, a potem praca w jakiejś korporacji. Wolę zająć się zamiast tego e-sportem. Jestem już profesjonalnym graczem.
- Mówiłam Ci to przez całą przerwę. To, że kiedyś byłeś w drużynie e-sportowej nie czyni z Ciebie profesjonalnego gracza. Z resztą i tak Cię z niej wyrzucili po pół roku. Pomyśl o przyszłości i znajdź sobie bardziej pożyteczną dla społeczeńswa przyszłość. Przebieraj się, przygotowałam Ci śniadanie, za dziesięć minut widzę Cię przed domem.
- Dzięki siostra, zaraz zejdę na dół. - powiedziałem szybko zapominając o nieprzyjemnym wspomnieniu wyrzucenia z drużyny słysząc, że jednak nie pójdę głodny do szkoły.
Kiedy tylko Jin-Song wyszła zacząłem na przemian przebierać się i szybko pakować do szkoły, co raczej nie było zbyt proste i skuteczne w praktyce. Miałem jednak chwilę dla siebie w pokoju, którą mogę wykorzystać, aby opowiedzieć wam o sobie kilka słów.
Urodziłem się 2002 roku, obecnie mam 19 lat i właśnie zaczynam ostatnia klasę liceum. Jak pewnie zauważyliście mam rok opóźnienia, gdyż spędziłem go na graniu w League of Legends w jednej z koreańskich drużyn, która zdobyła nawet swojego sponsora oraz cały zespół menadżerski. Szybki rozwój zespołu spowodował jednak, że jego przewodniczący uznali, że mogą rozwinąć zespół podpisując kontrakt z zawodowym graczem, który dołączył do drużyny w moje miejsce. Od tego momentu wysłałem swoje zgłoszenia do kilku innych zespołów, ale niestety nie udało mi się załapać do żadnego z nich, gdyż nie stałem się jeszcze wystarczająco rozpoznawalny. W efekcie tego nie miałem wyjścia i musiałem powrócić do szkoły. Mieszkam teraz w domu położonym na obrzeżach Seulu razem z siostrą, gdyż oboje naszych rodziców jest dyplomatami pracującymi obecnie za granicą. Kiedyś znajomi śmiali się z tego, że mieszkam sam z siostrą, ale teraz w liceum, naczytani webtoonów i nagrani w nowelki zaczęli mi zazdrościć. Dla mnie jednak było to całkowicie obojętne, chociaż jako starszy brat troszczyłem się o swoją siostrą w miarę swoich raczej kiepskich możliwości. A może to ona bardziej troszczyła się o mnie? Ciężko powiedzieć, chyba najwygodniej było mi myśleć, że pomagamy sobie nawzajem w równym stopniu.

https://i.imgur.com/SSgDVJf.jpg

https://i.imgur.com/AMdAmd8.jpg

Ubrałem swój szkolny mundurek, umyłem zęby i szybko z szedłem na dół z torbą, którą na całe szczęście spakowałem dzień wcześniej. Jin-Song czekała już na mnie na dole i wspólnie poszliśmy na autobus, który zawiózł nas praktycznie do szkoły po drodze rozmawiając przede wszystkim o pracy w samorządzie. Autobus był na miejscu 10 minut później więc już po chwili rozdzieliliśmy się udając się do swoich szkół, a potem klas na apelu szkolnym zajmując przypisane dla siebie miejsca. Dyrektor jak, co roku gadał o głupotach dotyczących wzniosłości tej chwili oraz zmianach, które mają zajść w tej szkole. Wszystko oczywiście przeczytane z kartki, którą zapewne napisała mu jego sekretarka, albo pobrał z googla, bo sam podobno ledwie skończył studia, a następnie został dyrektorem w szkole jako sukcesja po jego ojcu, a wcześniej dziadku. Nauczyciele doskonale o tym wiedzieli i chociaż go szanowali to wielokrotnie obgadywali za jego plecami. Oczywiście tylko wtedy, gdy nie było go w pobliżu, bo pod pięknym garniturem znajdowały się kilogramy prawdziwych mięśni, którymi byłby w stanie sam poskładać całe grono nauczycielskie. Podobno jego prawdziwym marzeniem było zostać profesjonalnym zapaśnikiem jednak jego rodzina skutecznie pozbawiła go tego pragnienia wysyłając na studia i wciskając w eleganckie stroje jako dyrektor szkoły. Mimo przymuszonej roli wydawało się, że z biegiem lat polubił to co robił i teraz był wręcz przykładem pełnienia takiej funkcji sprawiając, że Trzynaste Publiczne Liceum w Seulu dosięgnęło szczytu rankingu szkół w całej Korei. Mimo oczywistego sukcesu byłem jednak pewny, że żałował niespełnionych ambicji, z pewnego powodu czułem jakąś więź z dyrektorem.

https://i.imgur.com/4wxTmaU.jpg

Po apelu, którego podejrzewam, że nikt w mojej szkole nie słuchał udaliśmy się do swoich klas. Pierwszą godziną była oczywiście godzina wychowawcza, którą prowadził nasz nauczyciel matematyki Choi Jong-In, prawdopodobnie druga, najbardziej znana osoba po naszym dyrektorze i całkowite przeciwieństwo jeśli chodziło o jego historię. Pan Choi skończył studia w Pekinie z jednym z najlepszym wynikiem, aby potem powrócić do Korei i tutaj otworzyć swoją własną firmę zajmującą się kopaniem i handlem kryptowalutami. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo po dziesięciu latach od założenia przez niego firmy i wykopania pierwszego bitcoina zarobił sporą fortunę dołączając do grona pięćdziesięciu najbogatszych ludzi w całej Korei. Tak naprawdę mógłby już nie pracować do końca życia, a on oraz jego dzieci i wnuki miałyby za co żyć, ale po odniesieniu sukcesu postanowił oddać się swojej pasji, którą z niewiadomych przyczyn było nauczanie matematyki w publicznym liceum. Większość dyrektorów odrzucała jego ofertę nie rozumiejąc jej kompletnie i bojąc się jakiejś prowokacji, albo próby przekrętów finansowych, aż trafiło na naszego dyrektora, który przyjął go w poczet kadry nauczycielskiej. Podobno nawet mu płaci, chociaż sam Pan Choi nie chciał przyjąć żadnych pieniędzy, ale stary się uparł, że wypłata musi być dla każdego pracownika nie patrząc na okoliczności. W ten sposób nasz wychowca uczy w szkole już od czterech lat, chociaż nadal prowadzi przynoszącą coraz większe dochody firmę. Zaskakujący jest też fakt, że pomimo świetnego wyglądu, świetnego wykształcenia i pieniędzy nie znalazł sobie żony. Nic więc dziwnego, że połowa dziewczyn w naszej szkole wzdycha do niego marząc o tym, by zostać jego partnerką. Mógłby się z kimś ożenić dla świętego spokoju.

https://i.imgur.com/YCjuLec.jpg

- Witam was moi kochani po wakacjach na godzinie wychowawczej
- Witamy, pana!
- Odpowiedziały słodko szczególnie dziewczyny, a mnie zrobiło się trochę niedobrze. Dodatkowo po chwili podeszła jakaś dziewczyna z bukietem kwiatów - To dla Pana od klasy w podziękowaniu za poprzedni rok i za to, że w tym też będzie pan naszym wychowawcą.
- Oh bardzo dziękuję. Jestem wam naprawdę wdzięczny.
- powiedział nauczyciel ze sztucznym uśmiechem do niepewnie wyglądającej dziewczyny. Pewnie wiele odwagi kosztowało ją podejście do nauczyciela przed całą klasą, szczególnie że wręczenie kwiatów na rozpoczęciu roku nie było żadną tradycją.
- Dobrze musimy wybrać przewodniczącego klasy, czy są może jacyć chętni.
Oczywiście zgłosiły się prawie wszystkie dziewczyny z naszej klasy.
- Hmm może Park Hee-Jin - powiedział po chwili wychowca.
Cóż nauczyciel może i był popularny wśród dziewczyn i udawał, że tego nie zauważa, ale z pewnością był bardziej inteligentny od całej naszej klasy razem wziętej. Potrafił bezbłędnie rozpoznać, które dziewczyny patrzyły się na niego mąslanymi oczkami, aby spędzać z nim więcej czasu na tym stanowisku, a które faktycznie chciały zostać przewodniczącą. Park Hee-Jin była jedną z tych drugich, a swoją drogą była moją dobrą przyjaciółką z dzieciństwa więc dkoskonale wiedziałem, że dobrze spełni się w tej funkcji.

https://i.imgur.com/dFyPcCj.jpg

- No dobrze, to musimy jeszcze wybrać zastępcę, tutaj pasowałoby wybrać jakiegoś chłopaka. - Tym razem oczywiście nie było chętnych - Może ty Baek Jin-Soo?
- Spadaj nie mam czasu
- Wybacz, ale będziesz zastępcą. Najlepiej się do tego nadasz. Wbrew pozorom jesteś nawet inteligentny, no i znasz się z panienką Park. Przerwa od gier też na pewno dobrze Ci zrobi.
- Nie przyjdę jutro do szkoły. - powiedziałem nie wiedząc wtedy jeszcze, ile było w tym prawdy. - Poza tym muszę trenować w LOLa
- Gdybyś nie grał tyle w te gry mógłbyś zostać nawet prezesem w mojej firmie. Ale cóż doceniam Cię również za to jak usilnie dożysz do spełnienia swoich marzeń. Mam nadizeję, że kiedyś jednak się zmienią, wtedy zgłoś się do mnie. Tutaj masz mój numer.
Po tych słowach dał mi karteczkę ze swoim numerem telefonu, a ja poczułem potężne ukłucie. Spojrzałem wokół na dziewczyny, które siedziały w klasie i ucieszyłem się, że nie da się zabić wzrokiem, bo w przeciwnym razie padłym właśnie martwy. Po szkole od jakiegoś czasu krążyły plotki, że nasz nauczyciel jest gejem gustującym w młodych chłopcach, a ja, jako dość przyznojny uczeń, stałem się dla niego kimś więcej. Też miałem takie obawy, ale nigdy nie posunął się do niczego niebezpiecznego więc zwykle po prostu to ignorowałem preferując myślenie, że interesuje się mną tylko ze względów czysto nauczycielskich, w końcu byłem jednym z lepszych uczniów w szkole jeśli chodziło o matematykę.

Potem nasz wychowawca zaczął wyjaśniać kolejne pojęcia, ale ja już zasnąłem. W końcu kiedyś trzeba odespać zarwaną nocką, a lepszej okazji niż godzina wychowawcza dzisiaj nie będzie. Obudził mnie dopiero szkolny dzwonek zwiastujący rozpoczęcie się przerwy. Nauczyciel wyszedł, a do mnie podszedł Park Byung-Gyun opierając się na mojej ławce. Było przy nim jeszcze dwóch jego przydapasów, którzy byli naprawdę wyjątkowi, bo właśnie takim trzeba było być, aby być jeszcze głupszym od tego mięśniaka.

https://i.imgur.com/r81zxLX.jpg

- Witam stary przyjacielu. Widzę, że wróciłeś do szkoły jak było w wielkim świecie. Tęskniłeś?
- Spadaj nie mam czasu na takich jak ty.
- No już nie bądź taki, tak za tobą tęskniłem, że specjalnie nie zdałem szkoły i zostałem na kolejny rok, aby ponownie się z tobą spotkać, a ty mnie tak traktujesz? Słuchaj jestem strasznie głodny dzisiaj, masz może jakieś pieniążki pożyczyć, żebym sobie coś do jedzenia kupił?
- Nie mam, a poza tym wisisz mi już w ten sposób 91,674 wonów.
Po chwili pożałowałem tej wypowiedzi, bo oberwałem ciężką ręką w tył głowy, tak że prawie uderzyłem twarzą o ławkę.
- Nie wiesz, że znajomi nie powinni wypominać sobie pożyczonych pieniędzy. Kiedyś może Ci oddam. A może nie - powiedział i zaśmiał się ze swoimi kolegami prawie jakby właśnie okrzyknięto to najzabawniejszym żartem dnia. - Sprawdźcie czy faktycznie nie ma niczego w plecaku.
Po chwili jego koledzy zaczęli przeszukiwać mój plecak, a Byung-Gyun chwycił mnie za włosy, abym im nie przeszkadzał.
- Jeśli tak bardzo lubisz mnie dotykać wystarczyło powiedzieć, chociaż nie lubię takich agresywnych zabaw.
- Nie ma portfela, ale ma kanapki - powiedział jeden z jego osiłków, a ja przypomniałem sobie o kanapkach, które zrobiła Jin-Song.
- O to właśnie mi chodziło. Mówiłem, że jestem głodny, a ty mi ich nie zaproponowałeś. Jesteś naprawdę niedobrym kolegą. Zabieram je sobie jako rekompensatę, aby uleczyć moje zranione przez Ciebie serce. Nawet nie wiesz jak delikatne ono jest.
- Spadaj.
- Nauczyciel. - powiedział nagle ktoś, kto był przy drzwiach, a mój oprawca puścił mnie zabierając kanapki i udając się na swoje miejsce. Jak widać nawet on wolał nie zadzierać tutaj z nauczycielami.

Kolejny był angielski, historia, koreański i plastyka, na których nie działo się nic na tyle ciekawego, aby warto było to opisywać. Po lekcjach udałem się do szatni, gdzie zobaczyłem jak moja szafka została przez kogoś otwarta z pomocą brutalnej siły. Oczywiście obok stał Byung-Gyun machając do mnie jakąś karteczką, którą rozpoznałem jako mój bilet miesięczny.
- Wybacz zapomniałem więc pożyczam. Jutro oddam. Dzięki przyjacielu. - po czym poszedł w towarzystwie swoich kolegów.
- Powinieneś to komuś zgłosić. - powiedziała Hee-Jin, która stała obok i przyglądała się całej sytuacji.
- Nic to nie da i tak nie pogorszą mu już najgorszego możliwego zachowania na świadectwie.
- Mimo wszystko... No dobra jeśli chcesz możemy w takim razie wrócić razem do domu.
Zgodziłem się w sumie i tak mieszkaliśmy obok od dzieciństwa. Początkowo szliśmy w ciszy, mniej więcej w połowie drogi moja przyjaciółka odezwała się do mnie.
- W gimnazjum dość często razem wracaliśmy do domu wspólnie.
- Wtedy nie było jeszcze autobusu do naszej szkoły, dopiero dyrektor uparł się i wymusił od rady miasta, aby wybudowali tutaj linię autobusową.
- Teraz kiedy jesteśmy w jednej klasie możemy do tego wrócić. Chociaż nie popieram tego, podobnie jak Jin-Song, że przez Lola opuściłeś jeden rok w szkole.
I wtedy właśnie wydarzała się rzecz, która zmieniła całe moje życie. Nagle na płocie, obok którego szła Hee-Jin pojawiła się czarna plama, z której zaczęły wychodzić ręce. Ja ją zauważyłem, ale moja przyjaciółka, która patrzyła na mnie już nie. Dziwne czarne macki chwyciły ją i zaczęły wciągać do środka. Widziałem, że chciała krzyknąć, ale głos ugrzęzł jej w gardle, a może wszystko działo się tak szybko. Chyba pierwszy raz zrobiłem coś bohaterskiego w ogóle o tym nie myśląc. Chwyciłem ją i z całej siły odepchnąłem. Czarne ręce puściły, ale złapały mnie powoli wciągając do środka mimo moich usilnych prób przeciwstawienia się im. Hee-Jin była jednak kawałek dalej już bezpieczna.
- Wezwij pomoc
To były moje ostatnie słowa w tym świecie.

Ostatnio edytowany przez Jin-soo (2021-05-22 14:12:24)

Offline

 

#54 2021-05-26 17:12:59

Vincent

Administrator

Zarejestrowany: 2018-07-07
Posty: 179
Ranga: Administrator
Płeć: Mężczyzna
Multikonta: Ryū

Re: Prolog

    Melduje się.

    Wybacz za taką zwłokę, aczkolwiek nie będę ukrywał, decyzja jaką powinniśmy podjąć trochę nam zajęła z racji tego, że jest to dosyć... oryginalny prolog, a szczególnie w tej formie.
    Przede wszystkim bardzo fajnie się to czytało, czułem się trochę jakbym miał do czynienia ze scenariuszem odcinka zerowego, jakiegoś animowanego tytułu. Co w przypadku prologów akurat często nie występuje. Może w niektórych miejscach dziwnie mi się to czytało, ponieważ zdanie zbyt szybko się kończyło albo nagle był zmieniany wątek, ale nie mniej całość odbieram pozytywnie... jako pracę.
    Niestety jeżeli patrzymy na to pod kątem fabuły i reali panujących na MGW, to niestety w takiej formie jakiej praca została przedstawiona nie może zostać zaakceptowana. Niekontrolowane wieloświaty i przenoszenie między różnymi uniwersami, nie jest tym co popieram. Ponieważ w przypadku, gdy wyobraźnia gracza jest na tyle rozbudowana, co oczywiście jest dobre, to niestety ciężej niektóre aspekty prologu przyrównać do fabuły panującej na forum. Innym elementem Twojej pracy, co bardzo rzuca się w oczy jest sam fakt, że została przedstawiona po krótce historia, a raczej konkretny moment, z życia Twojej postaci, która nie jest częścią świata MGW. Nie wiadomo jak zareagowała na pojawienie się w nowym miejscu, reakcja na panujące w nim zasady, kulturę, ludzi czy w końcu samą magię. Obawiam się, że nie wiadomo nic, co powinno spełniać jakieś minimum. No i najważniejsza rzecz, która de facto dyskwalifikuje prolog jako historię postaci jest sam fakt, że Twoja postać, w obecnej formie tekstu, jest postacią niemagiczną, co gryzie się ze światem, w którym prowadzimy rozgrywkę, co jest niestety niedopuszczalne.
    Myśleliśmy, co można z tym fantem zrobić, jednakże niewiele opcji wpadło, które zapewne byłyby dla Ciebie optymalne:

  1. Napisanie nowego prologu
  2. Edycja aktualnego, po przez skrócenie historii mającej miejsce w starym świecie i dodanie (równej bądź dłuższej) części uwzględniającej przeżycia oraz sposób radzenia sobie w nowym świecie. Dodatkowo uwzględnienie w prologu informacji jakim cudem Twoja postać może posługiwać się magią, ponieważ w świecie MGW każdy urodzony człowiek posiada w sobie cząsteczki ethernano, które pozwalają posługiwać się zdolnościami magicznymi. W przypadku postaci, która została przeniesiona z niemagicznego świata, coś takiego nie istnieje. To, co możemy Ci zaproponować, to dołączenie do Twojej historii / wizji historii postaci, faktu że jeden z rodziców (co najmniej) pochodził ze świata MGW i został przeniesiony (w dowolny sposób) do świata ziemskiego, dzięki czemu warunek z ethernano zostanie jak najbardziej spełniony i prolog będzie miał duże szanse na zaakceptowanie.

    Decyzja należy do Ciebie, jednakże przed podjęciem jakichkolwiek kroków daj znać czy to tutaj na forum w prywatnej wiadomości albo na naszym discordzie na jaką opcję się zdecydowałeś. Dodatkowo jeżeli masz jakieś pytania czy wątpliwości, to również zarówno ja i Nihil służymy pomocą.

Offline

 

#55 2021-06-04 22:13:20

Jin-Soo

Samotnik

Zarejestrowany: 2021-05-21
Posty: 16

Re: Prolog

Dziękuję za komplement i faktycznie zawsze staram się układać osobliwe historie, gdyż uważam, że takie są po prostu ciekawsze i prowadzenie ich zawsze prowadziło do dość ciekawych sytuacji. Miło mi jednak osobiście, że ktoś docenił pracę, którą włożyłem w napisanie prologu, przeczytał go, a nawet profesjonalnie ocenił moim zdaniem. Uwierz mi, że to nie mały komplement, zwykle kwestie estetyczne oraz odpowiednia struktura zdań w budowaniu napięcia są pomijane przez sprawdzających, a tobie się nie zdarzyło. Przyznaję, że pewnie w wielu miejscach nagle urwałem niepotrzebnie zdanie całkowicie zmieniając tempo akcji, ale przyznam się, że po napisaniu nie sprawdzałem swojego wypracowania (śpieszyłem się do pracy, a chciałem wysłać przed nią).

Przechodząc jednak do części technicznej i zaproponowanych rozwiązań rozumiem to podejście. To, że postać z naszego świata nie posiada magii nawet w Earth Landzie jest oczywiście całkowicie uzasadnione kanonem Fairy Tail, a najlepszym przykładem jest chociażby Mystogan, który pochodził z innego świata i musiał korzystać z magicznych przedmiotów, mimo że jego odpowiednik był całkiem potężnym magiem.

Zastanawiam się jednak nad tym czy moja postać chce posiadać tą magię na początku... Zamierzeniem mojego rozwoju postaci jest to, że trafia ona do całkowicie innego świata, którego absolutnie nie zna. Można powiedzieć, że spada z nieba, albo wychodzi z dziupli królika, to już zostawię w gestii fantazji mojego pierwszego MG i dopiero wtedy zacznie poznawać świat i reagować na absolutnie nowe rzeczy starając się zaadaptować w nowym otoczeniu. Nie ukrywam, że osobiście czuję małe ciarki na myśl o takim lekkim survivalu, gdzie moja postać będzie starała się przeżyć w nieznanych sobie warunkach będąc zdanym na łaskę MG. Szczerze możliwość takiego rozwijania postaci wydaje mi się dużo bardziej interesująca niż posiadanie magii startowej. Oczywiście zakładam, że później w jakiś sposób ową magię zdobędę. Teraz jeszcze nie wiem jak. Może przez lacrymę, może przez eksperymenty przeprowadzane na moim ciele? Może jakiś Bóg mnie pobłogosławi? Zostawię to na przyszłość, może MG kiedyś wymyśli, coś fajnego.

Podsumowując chciałem zapytać czy byłaby możliwość stworzenia postaci, która trafia z Korei do magicznego świata, absolutnie nic o nim nie wie i nie posiada magii? A przynajmniej nie wie o tym, aby ją posiadała. Historia po trafieniu do tego świata poprowadzi się sama, czy to z pomocą innych graczy czy też MG i zobaczymy, co wyjdzie.

Ostatnio edytowany przez Jin-soo (2021-06-04 22:16:38)

Offline

 

#56 2021-06-08 15:19:51

Vincent

Administrator

Zarejestrowany: 2018-07-07
Posty: 179
Ranga: Administrator
Płeć: Mężczyzna
Multikonta: Ryū

Re: Prolog

    W porządku, trochę mieliśmy problem co z Tobą, a raczej z Twoim pomysłem na rozpoczęcie prowadzenia postaci zrobić, aczkolwiek doszliśmy do pewnego konsensusu. Jednak miej proszę na uwadze, że w Twoim przypadku działa presja czasu, o której napiszę więcej na końcu.
    A więc zaczynając od strony fabularnej, uznaliśmy że możesz zaczynać jako śmiertelnik przeniesiony do magicznego świata Fairy Tail bez wiedzy o posiadanych (o ile posiadanych) zdolnościach magicznych. Lecz należy mieć w takim przypadku na uwadze, że Twoja postać może stać się łatwym celem dla innych graczy, a także może mieć konflikt z Radą Magii, ponieważ taka sytuacja jest pewnego rodzaju ewenementem. Rodzi strasznie dużo pytań, dużo wątpliwości, a przede wszystkim uaktywnia się strach przed nieznanym. Odkrycie zdolności magicznych może być prowadzone pod okiem MG, aczkolwiek ze ścisłą konsultacją z administracją, by przypadkiem jakiś absurdalny i gryzący się z mechaniką pomysł nie wszedł w życie. Jednakże jak już zostanie to w jakiś sposób wyjaśnione, musisz w tym wątku napisać trening swojej magii, tak jak jest to zrobione w przypadku pozostałych graczy.
    Następnie przechodząc do części związaną z mechaniką. Jak wspomniałem wcześniej jest to dość nietypowa sytuacja, aczkolwiek z przykrością dla innych, którzy być może czytają ten wątek, jest to również jedyna sytuacja. Ze względu na sposób rozwijania swojej postaci, odkrycie w sobie zdolności magicznych poza mocnym uzasadnieniem fabularnym, które ocenimy ja albo Nihil, musi być ono też w pełni zgodne z obowiązującą aktualnie i przyszłą mechaniką. Z racji tego, że Twoja postać albo nie posiada (albo o tym nie wie) jednostek ethernano, to niemożliwe jest do czasu odkrycia w sobie mocy i napisania treningu, używania: zdolności magicznych (magie, umiejętności), przedmiotów które w jakiś sposób wymagają energii magicznej albo jakiejś magii, a także rozwijania statystyki KEM (Kontrola Energii Magicznej) do czasu napisania wspomnianego wcześniej postu.
    Ostatnia kwestia związana ze wspomnianą na początku presją czasu. Aktualnie nasze forum przechodzi fazę przenosin na zupełnie nowe. Poza zmianami w wyglądzie czy sposobie działania, wchodzą i wejdą nowe zmiany związane między innymi z mechaniką, fabułą, a także technicznymi aspektami jak m.in. zarządzanie postacią. W związku z tym, na nowym forum taka sytuacja, jak mamy tutaj w Twoim przypadku, nie będzie miała prawa obowiązywać i nie przejdzie żaden wyjątek. Jednakże, może to być wiadomość na plus, do ukończenia wszystkich aktualizacji, zredagowania istniejących i brakujących mechanik, a także poprawek technicznych zostało jeszcze trochę czasu. Oczywiście starym graczom nie utrudnia to gry, jednakże dla nowych może być to pewnego rodzaju utrudnienie, zagmatwanie, dlatego na ten moment jeszcze nie jest nikt zmuszany do przenosin, lecz należy mieć z tyłu głowy, że taka sytuacja może się niedługo wydarzyć. W związku z tym,  jeżeli przez ten okres czasu grania na starym forum, Twoja postać nie odkryje w sobie zdolności magicznych, to w przypadku przenosin na nowe forum będziesz zmuszony (ze względów technicznym i mechanicznych) do stworzenia nowej postaci.
    Ponawiam więc pytanie, czy chcesz napisać nowy prolog czy zostajemy przy tym co jest? W przypadku drugiej opcji, czyli zostawienia tego tak jak napisałeś, to całość oceniam na 40 punktów, niestety wspomniane wcześniej aspekty fabularno-mechaniczne nie pozwalają mi na przydzielenie większej ilości punktów. Jeżeli nie masz nic przeciwko i chcesz zaczynać rozgrywkę z tym co masz, to zapraszam do tego wątku (klik) gdzie musisz rozdysponować otrzymane punkty. Następnie możesz zacząć tworzyć kartę postaci, zostawiając pole z magią zwykłą jako puste. No i w takim przypadku życzę powodzenia i udanej gry, a jeżeli są nadal jakieś pytania bądź wątpliwości, to zapraszam do kontaktu na Discord (klik).

Offline

 

#57 2021-06-09 09:58:15

Jin-Soo

Samotnik

Zarejestrowany: 2021-05-21
Posty: 16

Re: Prolog

Myślę, że nie ma teraz potrzeby, abym szczególnie długo się rozpisywał, gdyż zgadzam się na wszystkie warunki dotyczące mojej postaci. Właśnie taką postać chciałem zrobić i oczywiście biorę się za robotę, gdyż jak sam napisałeś muszę się nieco pośpieszyć, aby zdążyć przed nadchodzącymi zmianami. Uprzejmie dziękuję za sprawne sprawdzenie historii, która jak się domyślam nie mogła być łatwa do sprawdzenia. Pozdrawiam.

Offline

 
/* */

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.kl6a.pun.pl www.ligazuzlowa.pun.pl www.pokemongamerpg.pun.pl www.edumed.pun.pl www.poradnikmfo.pun.pl